Nasz drugi i trzeci miały właśnie już te cienkie fotele (nawet nie wiedziałem że to był produkt Groklinu)
Układ hamulcowy w trzecim już Lucasa także zawsze hamował i nigdy nie było z nim problemów
Miał także wspomaganie kierownicy do pełni szczęścia.
Jedyna wada tego auta to ten cholerny most z wyjeżdżającymi półosiami.
Pomiędzy pierwszym dieslem a drugim mieliśmy jeszcze klasycznego z polskim silnikiem FSO ale już na wtrysku. Niestety jak to silnik FSO po pierwszym wyjeździe do Francji stracił ciśnienie na wale (przy przeb. 80 tyś km), hamulce były polskie zatem szkoda gadać... po powrocie zaczęła wyć skrzynia biegów (wspomniane łożyska i nieprzystosowanie do dużych prędkości autostradowych) a po 160 tyś km zaczął już stukać na wale. Szkoda tylko że wówczas nikt nie wpadł na pomysł żeby go zagazować od nowości bo po takim przebiegu byłoby za darmo (cały samochód)
Co do korozji: pierwszy był totalnie zaniedbany, myty jak już świateł nie było widać - nasza wina. Ale faktem jest że skrzynia, burty, były malowane bazą na gołą blachę (reszta auta chyba też).
Drugi (benzyniak) już był dbany, często myty to i po 5 latach miał purchle w miejscu zgrzewów blach na burtach ale wyglądał o niebo lepiej. Miał ślady korozji na dole drzwi, przy uszczelkach (nasze niedbalstwo bo można to było myć i nie było by problemów)
Trzeci (diesel na Lucasie) już jeden z ostatnich wypustów: burty aluminiowe, obudowany cały, regularnie myty, woskowany i jeszcze w salonie przed odbiorem zrobiona konserwacja nadwozia, podwozia i profili zamkniętych (valvoline z montażem nadkoli). W ogóle najbardziej wypasiona wersja jak na tamte czasy: aluminiowe burty i podłoga skrzyni, skrzynia najdłuższa i obudowany tą skorupą z włókna w kolorze nadwozia. Ten po 5 latach miał parę odprysków na masce - ale pod nimi już prześwitywała szara podkładówka a nie surowa blacha.
Do sprzedaży jak go wypucowałem Plastmalem to przez moment szefo stwierdził że może jednak zostawimy jeszcze z parę lat

Poszedł za na prawdę ciężki szmal jak na Trucka ale klient nawet nie dyskutował, odpalił, zrobił kółko na placu, zgasił i zapytał "to kto liczy kasę ? "

Dla mnie to już był idealny wózek: owszem, na panujące wówczas standardy brakowało mu turbiny żeby się lepiej zbierał, średnica zawracania miał niczym Jelcz z przyczepą ale ... robiłem trasę do Przemyśla i z powrotem (1100km) jednego dnia (no w 18h) i dojechał, wrócił, mógłby mieć tylko większy zbiornik paliwa, tak z 80L