Pewnego dnia ciotka wjechała w dużą kałużę auto zgasło nie odpalało. Zostało odwiezione do mechanika który stwierdził że popaliły się jakieś kable pod akumulatorem ok wymienił wszystko dodatkowo kopułkę palec przewody WN świece itp. auto odpalało jeździło bez większych problemów. Następnie przyszedł deszcz auto zaczęło się dziwnie zachowywać nie chciało odpalać a jak odpaliło to przebierało niemiłosiernie, jak już się pozbierał to jeździł aż miło i po przejechaniu ok 30 KM auto czasem szarpało więc redukcja większe obroty i spoko i tak co jakiś czas, czasem przy zatrzymaniu się na światłach bądź przy dojechaniu do skrzyżowania auto gasło nie pomagało wciskanie pedału gazu. Przy próbie odpalenia auto zalewało czuć było benzynę we wnętrzu auta. Następnie trochę suchych dni i auto nie do poznania śmiga aż miło jeździ odpala bez usterek. Spadł śnieg trochę chlapy i zaczęła się zabawa... Przyszedł kumpel z vagiem podpięliśmy i uwaga zero błędów wszystko jest ok a auto jak zalewało tak zalewa gdy udało się odpalić auto przebiera i strzela w tłumik. Opcja taka odpalamy go niech się przepali i po chwili zgasiliśmy go i zapalał na dotyk. Myślimy odpalimy na drugi dzień zobaczymy może czujnik temperatury robi go w konia i daje mu sygnał że jest -40 stopni włącza mu ssanie i go zalewa. Ok na drugi dzień odpalamy i zapalił na dotyk nie przebierał ani nic, myślę przejadę się kawałek ok 20 km i sprawdzę czy wszystko gra i po nagrzaniu się do ok 40-50 stopni gdy jechałem na trzecim biegu ok 2,5 tys obr chciałem gwałtownie dodać gazu auto zaczęło przerywać, podobna sytuacja powtórzyła się podczas jazdy na mieście gdzie trzeba było gwałtownie przyśpieszyć (z ruszaniem z miejsca nie było problemów). Lecz tym razem auto nie gasło. Parę razy ciotka mówiła, że jak jechała to auto zaczęło jej przerywać zgasło i przy próbie odpalenia auto się zalewało i tak co jakieś 10-15 km powtórka. Jakaś rada ?
byłbym wdzięczny pozdrawiam
