Niestety po ostatnich mrozach (stł pod chmurką przez 4 dni nieużywany) auto nie chce odpalić. Najpierw - ewidentni aku. Podpiąłem go pod prostownik i po 12 godz wrócił do auta.
Podłączyłem wszystko, kręcę i...
1) zapłon -> kontrolka świec ok 12 sek!
2) rozrusznik kręci już norlanie
3) kilka obrotów rozrusznika i silnik jakby odpala (jakby pierwsza faza działania tj ułamek sekundy słychać prawie normalaną pracę), obroty skaczą do ok 500
4) potem jakby lekki zgrzyt i odkręcam kluczyk
Mniej więcej tak to wygląda - jakby chciał zapalić, już miał odpalać i w ostatnij chwili odpuszcza.
Zaznaczam, że szukałem na forum podobnych tematów ale:
1) nie mam kryształków parafiny w wężyku doprowadzającym paliwo
2) nie mogę wprowadzić auta do garażu bo nie rusza

3) chciałem spradzić świece bo od roku jeździłem tylko o 2 sprawnych (nie zebrałem sie do wymiany) ale wszystko tam tak pomarzło, że nie chciałem odciągać na siłę, żeby czegoś nie urwać:(
Co to moze być? Czy mogą być to świece?
Przepraszam jeśli to głupie pytanie ale o mechanice wiem niewiele. Jeśli jest tak jak myślę (że rozrusznik kręci całym silnikiem a wtedy dzięki świecy zapala się mieszanka) to by dość dużo tłumaczyło - wejście na niekie obroty, dźwięk rozrusznika i ostateczny brak startu. Dobrze myślę?
Pozdrawiam