Ujadę kilkanaście kilometrów aż silnik się zagrzeje i nagle obroty spadają, auto zwalnia, dodaję gazu a zamiast wzrostu obrotów natępuje dalszy ich spadek przy jednoczesnym jakby buczeniu. Tak aż do zgaśnięcia. Potem żeby zapalił muszę czekać aż silnik wystygnie. Odpiąłem potencjometr przepustnicy i przestało się tak dziać ale spaliny z rury zrobiły się czarne i silnik ogólnie osłabł, a na dodanie gazu reaguje z opóźnieniem. Odpiąłem sondę lambda ale nie zmieniło to nic - ani na gorsze ani na lepsze. Zmierzyłem ją voltomierzem i pokazuje zmienne napięcie w zakresie 0,44 - 0,55 Volta. Odpiąłem też przewód zasilający wtrysk paliwem i włączyłem zapłon, z przewodu siknęło (do słoika
