immo nie mam, lewego powietrza też nie ciągnie powoli ręce mi opadają, chociaż gdy przejechałem się ten kawałek w końcu na 6 cylindrach to życie znów zaczęło mieć sens. Potrafi odpalić, ale strasznie kuleje, raz na 10 takich odpaleń wkręci się na obroty normalnie i gaśnie, a często to odpala i aż "trzepie" całą budą bo chodzi pewnie na jakieś 3 cylindry ale po chwili gaśnie, zero reakcji na pedał. Najdziwniejsze jest to, że normalnie się nim przejechałem, wróciłem chodził na wolnych elegancko aż w końcu coraz niżej i niżej aż zgasł. I już nie chciał odpalić, nawet drugie ecu podpinałem i to samo.
//Jeszcze nie dałem mu spokoju poszedłem najpierw odpiąłem przepływkę, nadal to samo, odłączyłem nastawnik przepustnicy (TPS) i odpalił, lecz wiadomo obroty falują, a gdy podłączyłem na odpalonym to zaczął dosyć równo chodzić, przyjrzałem się i kable które wchodzą do kostki są już trochę "zmęczone" zaraz je polutuję i powinno być w końcu wszystko git majonez
Edit nr3. Kostka od TPS przelutowana, ale problem nie ustępuje. Dziś udało mi się odpalić samochód niby trzymał ładne wolne obroty i na postoju dobrze się wkręcał, lecz po przejechaniu jakiś dwóch kilometrów już przy wciśnięciu pedału w podłogę zwalniało go, mogłem jechać tylko delikatnie naciskając gaz. A potem już całkowicie stanął i znów kręci i trochę załapuje ale nic więcej, oraz zauważyłem dziwną rzecz. Mianowicie gdy mam zaciągnięty ręczny wszystko jest ok, a gdy go spuszczę to zaraz mruga kontrolna od temperatury cieczy chłodzącej oraz wskazuje temperaturę oleju 160*, podświetla się kontrolka od długich, gaśnie prawa lampa i silnik mocno kuleje, zmostkowałem te kable idące do czujki od ręcznego i je zmasowałem i "choinki" nie ma. Ktoś miał podobny przypadek ? Jednak to zwarcie musiało coś więcej nabroić
