złoś eR vs Meś CL500, historia krótka zachodzenia dupska
: pn sie 15, 2011 14:00
Po pomalowaniu felg na kolor "krwiście czerwony" ilość killi złosiowych wzrosła jak podejrzliwość Macierewicza - wydawałoby się, że nie może więcej, ale jednak dało radę
Trasa: al. oJezuJakStojęRozolimskie z oPryszkowa do centrum
Godzina: po 22.00
Ogolony: młodzieniec + niewiasty do podrasowania ego młodzieńca
Złoś pomykał po przyjaciela na lotnisko. Spokojnie jak na złosia, żeby grzmotem wydechu niewiniątek nie pobudzić. Z mroku za złosiem wyłoniły się światła Mesia CL500, srebrny, ładny, w środku młodzieniec z otoczeniu niewiast, bez najmniejszego wątpienia cnotliwych, kwestia gustu czy pomalowane na czarno skwary można uznać za urokliwe.
Przed nami czerwone, mesiek wyprzedził mnie prawym pasem pędząc jak szaleniec i z piskiem opon zahamował przede mną na światłach. Złoś uniósł brew (tak tak, słynna brew złosia wskazała, że będzie manto). Myk na prawy pas, paluszki przyciskają różne ustrojstwa w aucie. Niewiniątka i litość złosia nad ich snem jakoś umknęły pod naciskiem brwi. Będzie głośno.
Sportowo czekam na zielone, młodzieniec wydarł na żółtym - doszedłem w moment i po 50 metrach ogląda znowu moje rurki.
Następne światła, młodzieniec wydarł na czerwonym, ja na zielonym. 70 metrów i znowu wącha rury.
Mało sportowy koleś, powiedziała Brew i pomyślał w chwilę po tym złoś.
Na kolejnym skrzyżowaniu zrobiło się trochę gęściej i Brew złosia uznała, że manto zakończone. Jednak rasowany niewiastami młodzieniec nie zamierzał oddać pola. Dopadł złosia od tyłu i mruga długimi i kierunkiem, żebym zjechał. A tu gęsto...
Na szczęście nasi wspaniali drogowcy przygotowali odcinek specjalny na słynnych alejach, ok. 70-80 metrową szykanę (ostro w lewo, prosto, i zakręt lewo-prawo). Szykana wyznaczona jest miejscami takimi plastikowymi odbijaczami, wielkości dwóch krzeseł. Przed szykaną zrobił się luz, za nią luz więc daję ognia. Moje slicki lubią takie jazdy, szykanę (dzięki Wróblowej szkole) zrobiłem na ostro, jakieś 160 na wejściu, 120 km/h na wyjściu). Młodzieniec poszedł za mną mocno - patrzę w lusterko a mesiek klasycznie idzie bokiem, trochę dziwnie i krzywo i... pyk pyk pyk w górę lecą kolejne odbijacze, jak klocki Lego. Jakby widział to blacharz, to orgazm gwarantowany. Mesiek stanął za szykaną, zapewne tatuś spuści manto jak wróci do domu.
Jakoś potem nic nie mrugało na złosiowej rufie, spokojnie dopłynałem do portu lotniczego i bez przygód dowiozłem kumpla na libację.
I takich przejazdów życzę Wam wszystkim, zakończonych przefajnym pochlaniem
Ze sportowym pozdrowieniem
Brew złosia i skromny złoś
Trasa: al. oJezuJakStojęRozolimskie z oPryszkowa do centrum
Godzina: po 22.00
Ogolony: młodzieniec + niewiasty do podrasowania ego młodzieńca
Złoś pomykał po przyjaciela na lotnisko. Spokojnie jak na złosia, żeby grzmotem wydechu niewiniątek nie pobudzić. Z mroku za złosiem wyłoniły się światła Mesia CL500, srebrny, ładny, w środku młodzieniec z otoczeniu niewiast, bez najmniejszego wątpienia cnotliwych, kwestia gustu czy pomalowane na czarno skwary można uznać za urokliwe.
Przed nami czerwone, mesiek wyprzedził mnie prawym pasem pędząc jak szaleniec i z piskiem opon zahamował przede mną na światłach. Złoś uniósł brew (tak tak, słynna brew złosia wskazała, że będzie manto). Myk na prawy pas, paluszki przyciskają różne ustrojstwa w aucie. Niewiniątka i litość złosia nad ich snem jakoś umknęły pod naciskiem brwi. Będzie głośno.
Sportowo czekam na zielone, młodzieniec wydarł na żółtym - doszedłem w moment i po 50 metrach ogląda znowu moje rurki.
Następne światła, młodzieniec wydarł na czerwonym, ja na zielonym. 70 metrów i znowu wącha rury.
Mało sportowy koleś, powiedziała Brew i pomyślał w chwilę po tym złoś.
Na kolejnym skrzyżowaniu zrobiło się trochę gęściej i Brew złosia uznała, że manto zakończone. Jednak rasowany niewiastami młodzieniec nie zamierzał oddać pola. Dopadł złosia od tyłu i mruga długimi i kierunkiem, żebym zjechał. A tu gęsto...
Na szczęście nasi wspaniali drogowcy przygotowali odcinek specjalny na słynnych alejach, ok. 70-80 metrową szykanę (ostro w lewo, prosto, i zakręt lewo-prawo). Szykana wyznaczona jest miejscami takimi plastikowymi odbijaczami, wielkości dwóch krzeseł. Przed szykaną zrobił się luz, za nią luz więc daję ognia. Moje slicki lubią takie jazdy, szykanę (dzięki Wróblowej szkole) zrobiłem na ostro, jakieś 160 na wejściu, 120 km/h na wyjściu). Młodzieniec poszedł za mną mocno - patrzę w lusterko a mesiek klasycznie idzie bokiem, trochę dziwnie i krzywo i... pyk pyk pyk w górę lecą kolejne odbijacze, jak klocki Lego. Jakby widział to blacharz, to orgazm gwarantowany. Mesiek stanął za szykaną, zapewne tatuś spuści manto jak wróci do domu.
Jakoś potem nic nie mrugało na złosiowej rufie, spokojnie dopłynałem do portu lotniczego i bez przygód dowiozłem kumpla na libację.
I takich przejazdów życzę Wam wszystkim, zakończonych przefajnym pochlaniem
Ze sportowym pozdrowieniem
Brew złosia i skromny złoś