Golf R - mk6, DSG, 2.0TSI+, 297KM, 370Nm vs. BMW 535i 2008
: śr maja 26, 2010 19:33
Auta: moje vs. BMW 535i sedan, fabryka 306 koni 400Nm (dane ze strony beemfu.pl)
Miejsce: autostrada, bramka płatności
Złoś + 2 pasażerów, w Bardzo Małym Wacku dwóch ogolonych tragarzy pozłacanych i krowich łańcuchów.
Za bramką zrobił się tłok, TIRy oczywiście wyprzedzały się aby zyskać kolejne 1,2 sekundy na 100 kilometrów trasy. Ja pierwszy za TIRem, za mną pozłacane łańcuchy. 50 cm za moim zderzakiem, bo im się śpieszy, a ja powinienem się zabić i dać im przejechać. Logika łańcucha nieco podniosła mi ciśnienie.
TIR się chowa, ja go wyprzedzam i chowam się przed TIRem. BMW startuje z rykiem, ja wrzucam tryb sportowy i siadam na ogon BMW. Jakiś metr, na początek, żeby dotarło do jedynego zwoju mózgowego łańcucha, że przelecę mu rurki jak mi nie ucieknie.
BMW ryczy, ryczę ja - mam 3/4 gazu. Dochodzimy do 180, 200, 230, 250 - ja nie odpadam. Moi koledzy głośno liczą odczyty prędkościomierza. BMW stanęło na 250 kmh i nic szybciej. Zjeżdża mi wreszcie (autostrada pusta), ja daję gazu i... dowiaduję się, że CompSport zdjął ogranicznik prędkości
Wkładam nogę w podłogę i golfik przyspiesza. 255... 260, przy 266 km/h BMW jest już jakieś 200 metrów za mną. Dochodzę do grupy samochodów i zwalniam do normalnych prędkości. Niestety nie sprawdziłem ile idzie do końca i na maksa... Vmax nieznany - na razie.
Zwolniłem, więc złoci krowiarze wyprzedzają i oglądają mojego golfika z uwagą. Moi kumple przyklejają do szyby uchachane gęby i wkurzone łańcuchy wyprzedają mnie na pełnym gazie.
Łańcuchy popisują się przede mną jak to chodzi ich fura, ale gdybym jeździł jak debil za każdym debilem to sam zostałbym debilem roku. Żegnam ich uśmiechem, po którym powinni się powiesić na swoich pozłacanych wisiorkach.
Kolejny zaliczony.
Miejsce: autostrada, bramka płatności
Złoś + 2 pasażerów, w Bardzo Małym Wacku dwóch ogolonych tragarzy pozłacanych i krowich łańcuchów.
Za bramką zrobił się tłok, TIRy oczywiście wyprzedzały się aby zyskać kolejne 1,2 sekundy na 100 kilometrów trasy. Ja pierwszy za TIRem, za mną pozłacane łańcuchy. 50 cm za moim zderzakiem, bo im się śpieszy, a ja powinienem się zabić i dać im przejechać. Logika łańcucha nieco podniosła mi ciśnienie.
TIR się chowa, ja go wyprzedzam i chowam się przed TIRem. BMW startuje z rykiem, ja wrzucam tryb sportowy i siadam na ogon BMW. Jakiś metr, na początek, żeby dotarło do jedynego zwoju mózgowego łańcucha, że przelecę mu rurki jak mi nie ucieknie.
BMW ryczy, ryczę ja - mam 3/4 gazu. Dochodzimy do 180, 200, 230, 250 - ja nie odpadam. Moi koledzy głośno liczą odczyty prędkościomierza. BMW stanęło na 250 kmh i nic szybciej. Zjeżdża mi wreszcie (autostrada pusta), ja daję gazu i... dowiaduję się, że CompSport zdjął ogranicznik prędkości
Wkładam nogę w podłogę i golfik przyspiesza. 255... 260, przy 266 km/h BMW jest już jakieś 200 metrów za mną. Dochodzę do grupy samochodów i zwalniam do normalnych prędkości. Niestety nie sprawdziłem ile idzie do końca i na maksa... Vmax nieznany - na razie.
Zwolniłem, więc złoci krowiarze wyprzedzają i oglądają mojego golfika z uwagą. Moi kumple przyklejają do szyby uchachane gęby i wkurzone łańcuchy wyprzedają mnie na pełnym gazie.
Łańcuchy popisują się przede mną jak to chodzi ich fura, ale gdybym jeździł jak debil za każdym debilem to sam zostałbym debilem roku. Żegnam ich uśmiechem, po którym powinni się powiesić na swoich pozłacanych wisiorkach.
Kolejny zaliczony.