Szkoda całkowita w przypadku starego auta - jak to jest?
: czw lut 26, 2015 17:24
Na szczęście będzie to czysto teoretyczne pytanie, ale na przyszłość może się komuś przyda ta wiedza.
Posłużmy się moim przykładem - posiadam Volvo 960 z 1994 roku oraz mk2 w limitowanej wersji z rzadkim silnikiem, z 1991 roku. Oba auta, wg. towarzystw ubezpieczeniowych warte są grosze - Volvo jakieś 1300 zł, Golf pewnie mniej. Realnie wartość tych aut jest zdecydowanie wyższa - identyczne modele Volvo w ogłoszeniach wyceniane są na 4000-15000 zł, Gola natomiast ciężko wycenić, bo w ogłoszeniach się pojawiają sporadycznie. Na zachodzie (Niemcy) ich ceny są jeszcze wyższe.
I tu pojawia się pytanie - otóż może wydarzyć się sytuacja, że dojdzie do stłuczki (nie z mojej winy). Szkoda będzie likwidowana z OC sprawcy. Z racji niskiej wartości aut wg. TU, oczywiście wystąpi tzw. szkoda całkowita, bo nawet najmniejsze zarysowanie zderzaka będzie podchodzić pod taką szkodę.
Ubezpieczyciel, jak znam życie, zaproponuje wypłatę kilkuset zł, którą mogę co najwyżej na piwo przeznaczyć, a nie na naprawę auta.
Czy jest jakaś możliwość by uniknąć takiej sytuacji, czyli otrzymać od ubezpieczyciela kwotę potrzebną na naprawę auta? A jak to wygląda z pojazdami zarejestrowanymi jako zabytkowe? Bardzo jestem ciekaw...
Posłużmy się moim przykładem - posiadam Volvo 960 z 1994 roku oraz mk2 w limitowanej wersji z rzadkim silnikiem, z 1991 roku. Oba auta, wg. towarzystw ubezpieczeniowych warte są grosze - Volvo jakieś 1300 zł, Golf pewnie mniej. Realnie wartość tych aut jest zdecydowanie wyższa - identyczne modele Volvo w ogłoszeniach wyceniane są na 4000-15000 zł, Gola natomiast ciężko wycenić, bo w ogłoszeniach się pojawiają sporadycznie. Na zachodzie (Niemcy) ich ceny są jeszcze wyższe.
I tu pojawia się pytanie - otóż może wydarzyć się sytuacja, że dojdzie do stłuczki (nie z mojej winy). Szkoda będzie likwidowana z OC sprawcy. Z racji niskiej wartości aut wg. TU, oczywiście wystąpi tzw. szkoda całkowita, bo nawet najmniejsze zarysowanie zderzaka będzie podchodzić pod taką szkodę.
Ubezpieczyciel, jak znam życie, zaproponuje wypłatę kilkuset zł, którą mogę co najwyżej na piwo przeznaczyć, a nie na naprawę auta.
Czy jest jakaś możliwość by uniknąć takiej sytuacji, czyli otrzymać od ubezpieczyciela kwotę potrzebną na naprawę auta? A jak to wygląda z pojazdami zarejestrowanymi jako zabytkowe? Bardzo jestem ciekaw...