w ten weekend miałem coś w podobie ale na szczęście szybko się zorientowałem i teraz wszystku hula jak powinno
w czwartek byłem u mechanika we wrocku, wymienił łożyska w kołach, tuleje w wahaczach, pompę wody i kazałem mu zobaczyć co nie tak przy alternatorze bo popiskiwało biedactwo.
Pasek był poluzowany więc powiedział że podciągnął. OK zapłaciłem, w piątek po zajęciach wsiadam do auta i w drogę. Wszystko pięknie fajnie już tylko 100km do domku, padał deszcz a ja z niedziałającymi wycieraczkami (cięgno pękło, ale już wymienione

) kamikadze normalnie, no ale musiałem zajechać do domu więc jechałem, ale po tylu km szyba już była na tyle brudna że postanowiłem zajechać na stację i umyć szybę, silnika nie wyłączałem, wysiadłem, przemyłem, wsiadam i w drogę, szybciej sprzęgło puściłem i lipa, zdechłem

no to chechłam... zonk pomyślałem pewnie aku się rozładował choć nie powinien, no ae odczekałem ileś tam minut, chechłam ponownie, zaskoczyło

no to jadymy, ujechałem tak może z 20km ale obrotomierz zdechł i nic nie pokazywał, to się zdezorientowałem bo co to za przypał ale jadę i patrzę na wszystkie wskaźniki i obserwuję no i po paru km patrzę że temp. wzrasta do prawie 110st no to po hamplach silnik wylaczylem od razu i na luzie na poboczu stanalem... maska w gore a tu smrod.. pasek od alternatora sie zfajczyl, za telefon i po ojca co z tego że po pierwszej w nocy, i tak bez wyceraczek w deszcz 70km na holu w nocy jechałem bez hamulcy bo tylko ręczny mi pozostał

jak się okazało była poluzowana śrubka przy alternatorze (szpec z Wrocławia :/ ehh patafian) no i się obudowa od alternatora wytarła od koła, także nowy alternator zakupiony bosha.. ale syćko działa teraz jak talala jedyne to że troszku kasy poszło.
Dlatego jakby ktoś chciał coś robić u mechanika na strzegomskiej we Wrocławiu to nie polecam, drogi szpec i jak widać potrafi czegoś nie dopilnować i problemy :/