W dniu dzisiejszym dostałem od losu wspaniały prezent pod choinkę

W drodze powrotnej z pracy nagle włączył mi się notlautf. Zjechałem na pobocze. Zrestartowałem silnik... Z rury jasna chmura jak z komina w Bełchatowie, a pod maską niesystematyczny (raz na jakiś czas na wolnych obrotach) jakiś metaliczny dźwięk z okolic turbo (coś jakby ocieranie, albo grzechotanie). Od razu spadł poziom oleju. Dolałem trochę oliwy i przejechałem z taką chmurą za sobą około 5 kilometrów do stacji benzynowej. Tam sprawdziłem bagnet i poziom oleju był już poniżej minimum... Zeżarło prawie cały jaki był.
Nie chciałem kusić losu i zaholowałem auto z moim ziomkiem pod warsztat więc jutro dopiero wstawię go na diagnozę...
Auto po tym zdarzeniu paliło bez problemu, a silnik pracował równo. Dźwięk jaki do tej pory wydawała turbina zmienił się na jedno wielkie wycie... Na komputerze zero komunikatów ani kontrolek...
Miałem przy sobie lapsa i kabel i na kablu wyskoczył błąd 17964 - czyli nie osiągnięta granica, nieszczelność lub uszkodzenie turbo...
Pomóżcie czy to aby na pewno turbo czy co ew mogło paść...???