Rozmawiają dwie blondynki:
- Od czego rozpoczynasz mycie samochodu?
- Od numeru rejestracyjnego.
- Dlaczego?
- Żeby nie umyć cudzego samochodu
Blondynka mówi do męża:
- Już trzy miesiące zastanawiasz się jaki kupić samochód, a mnie zaproponowałeś małżeństwo już w trzecim dniu znajomości!
- Ależ kochanie. Kupno samochodu, to poważna sprawa.
Pewne małżeństwo wskutek wypadku znalazło się na bezludnej wyspie.
Przebywali tam już kilka lat, aż pewnego dnia fale wyrzuciły na brzeg
młodego mężczyznę. Nowy rozbitek i żona od razy wpadli sobie w oko, jednak
nie było mowy o żadnym intymniejszym kontakcie, gdyż w pobliżu zawsze był
mąż kobiety, dlatego też musieli opracować sprytny plan. Mąż ów, swoją
drogą, też był zadowolony z nowego towarzysza niedoli, w swej bystrości
obliczył bowiem, że zamiast dwóch 12-godzinnych zmian na wybudowanej przez
rozbitków wieży, można będzie ustanowić trzy zmiany 8-godzinne. Do pierwszej
zmiany zgłosił się na ochotnika nowy. Tymczasem małżeństwo wzięło się do
rozpalania ogniska. Najpierw zaczęli układać krąg z kamieni. W tym momencie
z góry dobiegł głos: Ej, bez seksu tam proszę!. Na to para z dołu: Ależ my
nic nie robimy!.
Po chwili para zaczęła układać w kamiennym kręgu kawałki drewna. I znowu z
góry dobiegło głośne: Ej, bez seksu tam proszę!. A para znowu: Ależ my nic
nie robimy!.
Później małżeństwo zabrało się do układania na drewnie liści palmowych. Nowy
z góry na to: Ej, mówiłem BEZ SEKSU. A małżeństwo jeszcze raz: Ależ my nic
nie robimy.
Po ośmiu godzinach na wieżę udał się mąż. Ledwie doszedł na górę, spojrzał w
dół i pomyślał: Kurczę, stąd faktycznie wygląda, jakby się bzykali..
Było sobie takie średnio dobrane małżeństwo: żona - dewotka, a mąż - pijak. Pewnego razu żona zdenerwowana na męża mówi:
- Słuchaj, nawróciłbyś się, poszedł do kościoła...
- Nie, stara mowy nie ma, umówiłem się z kolesiami.
- A za sto złotych? - pyta małżonka.
- A, za 100 to spoko.
Przyszła niedziela, mąż poszedł do kościoła, a żona sobie myśli: "Pójdę, zobaczę co on tam robi". Przyszła do kościoła, patrzy a mąż chodzi po całym kościele, wchodzi do zakrystii, podchodzi do ołtarza itp. Zdziwiona podchodzi i pyta, co on najlepszego wyprawia. A mąż na to:
- Zrzuta była i nie wiem gdzie piją...
Amerykanski statek kosmiczny dolecial na Marsa...
Wyladowali...juz zbieraja sie do wyjscia az tu nagle podlecialo 2
Marsjan,
takich smiesznych, zielonych i bzzzz bzzzzz zaspawali im drzwi wyjsciowe.
Amerykanie probuja wyjsc... 10 minut, 30 minut... po godzinie sie udalo.
Wyszli a tam juz zebrala sie wieksza grupka Marsjan.
No wiec witaja sie i pytaja:
- "Czemu zaspawaliscie nam drzwi wyjsciowe"
na co Marsjanie:
- "Zawsze tak robimy nowym, ale to chyba nie problem - nie dawno tu Polacy
byli... koledzy zaspawali im drzwi a oni po 5 minutach juz byli na
zewnatrz... i jeszcze prezenty przywiezli"
Amerykanie:
- "Prezenty, Polacy? Jakie prezenty?"
Marsjanin:
- "A nieee wieeem, jakis wpierdol, ale wszyscy dostali"
Dwóch myśliwych z Texasu polowało na łosie nad jeziorem na Alasce. Obaj
upolowali piękne sztuki. Wrócili do samolotu, którym przylecieli, a
pilot mówi, że nie ma mowy, żeby wystartowali z obydwoma upolowanymi
łosiami - jeden musi zostać.
- Bzdury! - krzyczy jeden z myśliwych. - Kiedy byliśmy tu w zeszłym
roku, pilot zabrał nas stąd, a wcale nie miał większego samolotu niż
twój. Tamten miał jaja i nie bał się polecieć!
Pilot się zdenerwował i mówi:
- Jeżeli on to zrobił, to ja też potrafię. Nie latam gorzej niż inni.
Załadowali się, silnik na pełną moc i startują. Niestety zanim wznieśli
się nad drzewa na końcu jeziora, zahaczyli o ich wierzchołki, samolot
spadł rozbił się. Żywi, ale trochę połamani wyczołgują się z krzaków, a
pilot potrząsa głową i pyta:
- Gdzie jesteśmy?
Jeden z myśliwych podnosi się z ziemi i mówi:
- Powiedziałbym... że przynajmniej sto metrów dalej niż w zeszłym roku.
Wchodzi skinhead do autobusu i stoi. Nagle jakaś babina wstaje i mówi
- Usiądź sobie chłopczyku! Nie dość że po chemioterapii to jeszcze w butach ortopedycznych...
---------------------------------------------------------
Przychodzi pięcioletni chłopczyk, ze zdechłą żabą na smyczy i skarbonką pod
pachą do burdel-mamy. Podchodzi do burdel-mammy i pyta:
- Czy można prosić dziewczynę z AIDS?
- Mały przecież ty masz 5 lat? Co ty byś z nią zrobił i dlaczego z AIDS?
Nie, my nie mamy dziewczyn z AIDS!
- Ale ja naprawdę potrzebuję - mówi i rozbija skarbonkę.
Szefowa widząc pieniądze staje się bardziej skłonna do negocjacji.
- No dobrze, ale, po co ci ta dziewczyna z AIDS?
- Potrzebna!
- Powiedz, to może coś się znajdzie...
- No dobra. Chodzi o to, że jak zrobię to z dziewczyną z AIDS to będę miał
AIDS. I jak wrócę do domu to moja opiekunka, która mnie wiecznie molestuje też
będzie miała AIDS. A potem jak mój tatuś ją odwozi to ona mu daje na tylnym
siedzeniu... I on tez będzie miał AIDS. A jak tatuś wraca to w nocy grzmocą się z
mamusią... i ona też będzie miała AIDS. A rano jak tato wychodzi do pracy,
to przyjeżdża pan od zbierania śmieci, wpada do nas i mamusia daje mu dupy.
I on tez będzie miał AIDS.
I O TEGO GNOJA MI CHODZI, BO MI ŚMIECIARKĄ ŻABĘ PRZEJECHAŁ
I jeszcze:
http://sprzedam.tylne.lampy.do.corvetty.patrz.pl/