Oto moje wygłuszenie maski w MK3:
Już tłumaczę o co chodzi...
Oryginał zaczęła mi zżerać kuna lub inne dziadostwo. Standardowo, zaczyna wyjadać/wynosić filc od strony szyby, dlatego w tym miejscu wygłuszenie zaczyna obwisać. Dopiero po długim czasie się skapłem że coś jest nie tegez. Natomiast kawałki filcu zawsze mi leżały gdzieś na zawieszeniu itp. i nie wiedziałem skąd to się bierze...
Co zrobiłem.. Używka na szrocie.. dałem 100zł nie wiedząc że na alledrogo chodzą taniej :/
W idealnym stanie tez nie była.. brudna lekko poobdzierana itd.. Kupiłem na alledrogo matę samoprzylepną z taką warstwą aluminium (linka nie daję do aukcji bo nie ma sensu), kto chce to znajdzie. Mate przykleiłem do wygłuszenia.. z tym że klejenie odbyło się w rękawie próżniowym. Tylko w ten sposób można to przykleić tak że mata wejdzie we wszystkie wgłębienia itd. Jedynie krawędzie posmarowałem jakimś klejem poliuretanowym, co by nie zaczęło odłazić w tych miejscach. Ponieważ naprężenie jest tutaj duże, a klej na macie by nie wytrzymał. Efekt widać na fotkach (zdjęcia z komórki). Wyglądało to naprawdę super i w sumie nadal wygląda tylko.. no właśnie.. w tym miejscu gdzie jest kawałek białej taśmy.. już wiecie co się stało ?
Mimo cudownego urządzenia o nazwie "odstraszacz kun", zdążyłem się nacieszyć niecałe pół roku. Niedawno otwierając maskę ujrzałem efekt mojej wielogodzinnej pracy zrujnowany w ten sam sposób. Wyżarty filc od wewnątrz przy szybie + bonusik który widać w postaci dziury dokładnie w miejscu gdzie mam odstraszacz (kuna po nim wylazła, był cały brudny). Jestem załamany. Nie wiem co z tym zrobię.
Podejrzewam, że nawaliła inna rzecz. Miałem jeszcze sierść psa w skarpetce, która po roku.. zwyczajnie wywietrzała. W tej chwili mam tak:
- odstraszacz (ale to chyba nic nie daje, albo się przyzwyczają do tego)
- kostka do wc o zapachu cytrynowym (wisi między rurami od IC nad kolektorem, co by ciepełko roznosiło zapach
)
- dwie damskie czarne podkolanówki wypchane świeżą sierścią (dostałem wielki worek w salonie psiej urody
) jakby ktoś chciał trochę to zapraszam
Póki co jest spokój.
Co do klejenia to można by jeszcze spróbować ścisnąć całość przy pomocy jakiejś gąbki i płyty, ale nie próbowałem.
Co do samych kun to jeszcze dodam iż zaczynam podejrzewać te stworzenia o niezłą inteligencję.
Pewnego dnia wysiadł nam prędkościomierz w transporterze..... Na VAG'u usterka czujnika prędkości...
Bez kanału nie ma szans dojścia więc daliśmy sobie spokój.
Wstępnie nie widać żadnych uszkodzeń. Po ok. dwóch tygodniach otwieramy z ojcem maskę i nas zamurowało.
Centralnie na akumulatorze leży zestaw naprawczy w postaci: czujnika prędkości wyrwanego ze skrzyni z kawałkiem przegryzionej wiązki przewodów + osobno osłonka. Dosłownie brakowało karteczki z podpisem: "kochani, zrobiłam swoje a tutaj macie części potrzebne do naprawy."
Oczywiście po założeniu czujnika zaczął działać prędkościomierz.
Ubaw mamy z tego do dzisiaj.