Strona 1 z 1

Był sobie amortyzator...

: czw lut 01, 2007 15:21
autor: Carrot_S
Jak przymroziło zamarzł mi amortyzator przedni, przedwczoraj przyszła odwilż i odmarzł.
Samochód jeździ jak jeździł, ale pytanie do Was takie, czy zamarznięcie amortyzatora kwalifikuje już go do wymiany, czy skoro już odmarzł, to spokojnie sobie pojeżdżę (o ile znowu zima nie przyciśnie).

: czw lut 01, 2007 15:23
autor: Adamtd
Carrot_S, a czy mamortyzator działa teraz dobrze? I czy nie ma widocznych wycieków (jak olejowy)?
Jeśli odpowiedź na pierwsze pytanie jest TAK, na kolejne NIE to możesz jeździć

: czw lut 01, 2007 15:36
autor: adekGTI
heh ktoś chyba przy wymianie amorów sporo zaoszczędził... widziałem na allegro amory po 30zł i podobno one jak mają, ale po odmarznięciu działają normalnie

: czw lut 01, 2007 15:53
autor: Carrot_S
Teraz działa jak przed zamarznięciem, ale nie patrzyłem czy są wycieki. To widać wyraźnie jakoś w razie gdyby były, czy się jakoś szczególnie przyglądać trzeba? Wyjdę później na te bagno na zewnątrz i porównam z tym co nie zamarzł.
W zeszłym roku jak były takie kosmiczne minusowe temperatury, to nie zamarzł mi amortyzator, a w tym ledwo kilka stopni poniżej zera i się już poddał. Przyznam, że chyba jednak nie za ciekawie się zapowiada jak mam się teraz modlić o dodatnie temperatury. Pogrzebałem głębiej na forum i znalazłem przeważające opinie, że jak już raz zamarzł, to będzie już zamarzał i nie pożyje za długo, czy można podważyć taką opinię?

: czw lut 01, 2007 15:56
autor: Adamtd
Carrot_S pisze: czy można podważyć taką opinię?
Jest teoretyczna możliwośc , że nie zamarzł w środku tylko złapał wodę do obudowy i przymroziło. Miałem osobiście taki przpadek, ale amor nie był przymarznięty cały czas tylko jakieś 50 km - aż lód się nie wykruszył...

: czw lut 01, 2007 16:08
autor: Carrot_S
Podejrzewam, że to odpada. Przód od strony tego "felernego" amortyzatora poddał się naciskowi raz , ewentualnie jeszcze trochę drugi raz i koniec. Stracił swoje właściwości. Oczywiście wtedy, kiedy był mróz. Teraz jest w porządku. Rzeczywiście muszę spojrzeć pod kątem wycieku...

[ Dodano: Pią Lut 02, 2007 12:36 ]
Nie zauważyłem specjalnie, żeby coś ciekło, ale paluchami tam pojeździłem i jest tłusto. Zdecydowałem, że wymienię amortyzatory, bo nie chcę się obawiać temperatury. Tył też wymienię, bo jak usiądą na kanapie dwie dorosłe osoby, to się obniża sporo (koło lekko chowa się za nadkolami). Miałem straszny mentlik przedzakupowy w głowie i godzinami szperałem na forum. Zastanawiałem się nad tańszym rozwiązaniem, czyli olejowymi Kayabami Premium. Mógłbym mieć komplet za 380zł. Potem gazowo-olejowe Excel-G za 550zł no i Bilsteiny B4 za 600zł. Przyznam, że od dawna mam chrapkę na Bilsteiny i forum przeglądałem w nadziei, że utwierdzę się w przekonaniu, że to będzie dobry zakup.
Zdecydowałem, że będziemy wymieniać ze szwagrem sami komplet amortyzatorów jutro, żeby zaoszczędzić jakieś 160zł za robociznę (będzie na kratkę ;) ) i sprawa jest taka - dzisiaj robię zakupy w sklepie, czyli amory, osłony i odboje, przeguby, a potem wio 100km na wioskę do garażu i tam już nic nie dokupię jakby co. Pozatym weekend, zapach chmielu itd. O czym pamiętać przy samodzielnej wymianie amorów? Co może się jeszcze w praniu okazać zużyte, do czego późniejszej wymiany znowu trzeba będzie zciągać amory?

[ Dodano: Nie Lut 04, 2007 22:21 ]
No i lipa odpowiedzi nie było, a okazało się, że łożyska MC Phersona do wymiany. Teraz znowu trzeba planować dłuższe grzebanie przy samochodzie... Przeguby wymieniłem na darmo, bo grzechotały łożyska przy zakrętach i teraz nadal tak jest, a nawet gorzej, bo już są nowe amorki Bilstein B4... są sztywniejsze i przedewszystkim sprawne i teraz to dopiero rzęzi...