Dolałem i w niedziele jakies 0,7l. Jade do rodzinki, ujechałem jeakies 15km a tu wskazówka od tempreratury w prawo ostro i dioda po oczach.....maska w góre....cos tak sobie pyka z przodu jak sie schyliłem posykuje, mysle cholera duze cisnienie, zagotowałą sie woda, wąż dolny od chłodnicy ledwo letni, wiatrak stoi w miejscu...leciutko popuscilem korek a tu ssssssssssssss wodą zaczał strzelac lekko...popuszczałem powoli poczekalem az sie uspokoiło, postałem z 10 minut i w droge, dojechalem na miejsce jeszcze 5km.
Tam z wujasem popatrzyłem, odpowetrzylismy co sie dało, dolaliśmy i tyle...
Droga powrotna, uejchałem z 10km i to samo.....Podpiąłem wiatrak na sztywno i do domu.
Od wczoraj pałowałem się z jedną śrubą od termostatu az sie udało. Mam to cudo i dziwnie wygląda, powiedzcie czy ta sprezyna ma byc tak na zewnątrz? Poza tym wydaje sie sprawny bo w garnuszku sie otwiera, pytanie tylko czy abo odpowiednio duzo sie otwiera - na zdjęciu zaraz po wyjęciu z wody.
Zostawic czy wymienic? Jak nie pomoze co dalej? Korek?
apropos korka czy powinno byc tak ze jak sie woda zagotowała to nie było słychac zeby popuszczał sobie? dopiero jak ja odkręciłem lekko to było słychac jak cisnienie schodzi...
