Efektywność cofania się tłoczka zacisku hamulcowego
: śr sie 25, 2010 14:19
Witam,
Czy ktoś, kto ma doświadczenie w składaniu hebli może napisać, czy jest w ogóle możliwe, żeby tłoczek zacisku cofał się na tyle aby klocki były tak luźne, żeby nie ocierać o tarczę?
Innymi słowy, czy kręcąc tarczą z lub bez klocków powinien być ten sam opór czy ten większy opór będzie zawsze przy założonych klocach (po hamowaniu)?
Po hamowaniu - wytworzeniu wysokiego ciśnienia w układzie hamulcowym - i puszczeniu pedału hamulca tłoczek przecież może cofnąć się bardzo nieznacznie.
Zregenerowałem przednie hamulce tarczowe (Lucas). Robota zrobiona dokładnie.
Wszystko czyściutkie bez rdzy i drożne, tłoczki (w tym jeden nowy) nasmarowane dedykowaną do tego pastą firmy ATE, uszczelniacze w stanie idealnym też posmarowane, wszystkie osłonki w tym te prowadnic nowe, prowadnice OK posmarowane innym dedykowanym do tego smarem firmy ATE. Tłoczek wciskał się w zacisk przy zakładaniu bez żadnych problemów. Próba suwu tłoczka przed montażem zacisku nie wykazała żadnych nieprawidłowości. Wszystko skręcone jak należy z zalecanymi momentami obrotowymi. Wymieniony nowy płyn, układ odpowietrzany 2 razy. Założone nowe tarcze hamulcowe i klocki.
Auto hamuje jak należy. Generalnie nie znajduję żadnej lipy z mojej strony.
Ale...
kręcąc tarczą z założonymi klockami już po próbnym hamowaniu odczuwam wyraźną różnicę w stosunku do kręcenia tarczą po ściągnięciu klocków. Z klockami jest wyraźnie wyczuwalny większy opór ale bez przesady.
Pomyślałem też, że może jeszcze gdzieś jest powietrze w układzie. No ale powietrze ma większą ściśliwość od płynu i o ile hamowanie przy zapowietrzonym układzie będzie mniej efektywne (mniej skuteczne sprężanie) to cofanie tłoczka w takim przypadku będzie skuteczniejsze (skuteczniejsze rozprężanie).
Wnoszę więc, że tłoczek nigdy nie cofnie się na tyle, żeby całkowicie poluzować klocki. Racja?
Czy ktoś, kto ma doświadczenie w składaniu hebli może napisać, czy jest w ogóle możliwe, żeby tłoczek zacisku cofał się na tyle aby klocki były tak luźne, żeby nie ocierać o tarczę?
Innymi słowy, czy kręcąc tarczą z lub bez klocków powinien być ten sam opór czy ten większy opór będzie zawsze przy założonych klocach (po hamowaniu)?
Po hamowaniu - wytworzeniu wysokiego ciśnienia w układzie hamulcowym - i puszczeniu pedału hamulca tłoczek przecież może cofnąć się bardzo nieznacznie.
Zregenerowałem przednie hamulce tarczowe (Lucas). Robota zrobiona dokładnie.
Wszystko czyściutkie bez rdzy i drożne, tłoczki (w tym jeden nowy) nasmarowane dedykowaną do tego pastą firmy ATE, uszczelniacze w stanie idealnym też posmarowane, wszystkie osłonki w tym te prowadnic nowe, prowadnice OK posmarowane innym dedykowanym do tego smarem firmy ATE. Tłoczek wciskał się w zacisk przy zakładaniu bez żadnych problemów. Próba suwu tłoczka przed montażem zacisku nie wykazała żadnych nieprawidłowości. Wszystko skręcone jak należy z zalecanymi momentami obrotowymi. Wymieniony nowy płyn, układ odpowietrzany 2 razy. Założone nowe tarcze hamulcowe i klocki.
Auto hamuje jak należy. Generalnie nie znajduję żadnej lipy z mojej strony.
Ale...
kręcąc tarczą z założonymi klockami już po próbnym hamowaniu odczuwam wyraźną różnicę w stosunku do kręcenia tarczą po ściągnięciu klocków. Z klockami jest wyraźnie wyczuwalny większy opór ale bez przesady.
Pomyślałem też, że może jeszcze gdzieś jest powietrze w układzie. No ale powietrze ma większą ściśliwość od płynu i o ile hamowanie przy zapowietrzonym układzie będzie mniej efektywne (mniej skuteczne sprężanie) to cofanie tłoczka w takim przypadku będzie skuteczniejsze (skuteczniejsze rozprężanie).
Wnoszę więc, że tłoczek nigdy nie cofnie się na tyle, żeby całkowicie poluzować klocki. Racja?