Witam,
potrzebuję porady gościnnej, bo widzę, że jest tu kilkoro ludzi, którzy używają hamulców zgodnie z przeznaczeniem...
Pacjent to Audi S8 D2 FL z heblem 345x30 współpracującym z zaciskiem 4p firmy Brembo, mocowanym doczołowo w seryjnej feldze 18" ET 48 jeśli mnie pamięć nie myli.
Auto waży ponad 2 tony, obecnie jest tam jakaś tarcza Ferodo z klockiem typu szit TRW czy inne coś mało godnego uwagi.
Auto śmiga dużo i szybko po trasach. Istotne jest, by sprawnie hamowało do zakrętu na krajówce i przed deklem zajeżdżającym drogę na autostradzie.
Problem jaki głównie widzę w moim aucie to tworzenie się poduszki gazowej między klockiem, a tarczą. Przynajmniej takie ewidentnie są odczucia. Hamujemy z 200 mocno i po krótkiej chwili pedał stawia opór, czuć, że klocek ślizga się po tarczy. Wystarczy na sekundę odpuścić i docisnąć znowu, by hamowanie było ponownie efektywne. Można to powtórzyć natychmiast (jedno hamowanie po drugim) i "nie brakuje" hebla z powodu przegrzania, tylko właśnie tak, jakby poduszka gazowa podklockiem się robiła. Zaciski są zregenerowane przeze mnie osobiście, przewody oplot, płyn jak trzeba.
Ogólnie jestem przyzwyczajony do tego, że heble nawet w tych mocniejszych autach są liczone na styk i jak się je mocniej przykatuje, to nie wyrabiają, więc pierwszy mój zamysł to od razu robić kompleksowo i szczepić większy układ.
Ale...
Nie chcę zmieniać felgi (do tego auta nie bardzo jest co założyć innego, z dupy wygląda na większej feldze) więc chciałbym pozostać przy 18".
Podejrzewam, że wejdzie np. zestaw z Phaetona W12/V10 z zaciskiem 8p i tarczą 360mm, bo tam się to też mieści w osiemnastkę. To jest to samo co w RS6 jeśli dobrze pamiętam. Można też pewnie dać banana z Prosiaka, albo jakiś 6p z Audi.
Pytanie brzmi - czy warto. Bo może lepiej zostać przy tym co jest, tylko zapodać dobrą tarczę i dobry klocek? Tylko które to jest dzisiaj dobre?