Cała sytuacja zaczęła się wczoraj popołudniu. Auto stało pod moją pracą 1,5 dnia. Chcąc wrócić do domu zaczęły się problemy. Silnik kręcił ale samochód nie palił, próbowałem z 5 razy i nic. Załamany całą sytuacją postanowiłem Golfiaczowi dać ostatnią szansę. Wrzuciłem go na bieg i udało się, zapalił. Wiem, że to głupie, ale już myślałem, że wrzucenie samochodu na bieg pomogło go uruchomić. Podjechałem pod mieszkanie, po 30 minutach chciałem wyruszyć do sklepu i nic, nie chciał zapalić i żadne czary mary już nie pomagały. Po 2h zszedłem z ojcem do samochodu, żeby posprawdzać co nieco. Próba... nic

W lutym zeszłego roku wymieniany miałem czujnik temperatury cieczy chłodzącej (pisałem o tej przygodzie w tym wątku: http://forum.vwgolf.pl/viewtopic.php?f= ... 9#p3708379" onclick="window.open(this.href);return false;). Czyżby to on znów się zepsuł? Dlaczego w dniu wczorajszym nic go nie wzbudzało, iskry nie było a dzisiaj bez problemu zapalił

Proszę o pomoc lub ewentualnie jakieś wskazówki i logiczne wytłumaczenie zaistniałej sytuacji.
Pozdrawiam.