Problem wygląda tak:
Auto rano odpaliło normalnie bez kłopotów. Stało cały dzień pod pracą. Kiedy chciałem wracać ... ZONK. Kluczyk w stacyjkę, przekręciłem do startu i pupa zbita ni kuta wszystko zgasło (tablica wskaźników, lampki oświetlenia, zegarek, licznik kilometrów ... ciemno wszedzie głucho wszędzie) ... myślę sobie no ładnie padł aku ... Otwieram maskę i zonk napięcie powróciło uruchomiłem auto bez problemu. Przyjechałem do domu zgasiłem samochód i dla sprawdzenia chciałem go odpalić ponownie .... znowu to samo. Pociągnąłem za klamkę od otwierania maski i napięci znowu powróciło... Dla mnie temat dziwny ... zwarcie ? gdzie na czym ? i co ma do tego wajcha od otwierania maski ??? No zgłupiałem. Pomożecie ?
 Po kilku godzinach polazłem do auta znowu ... problem zniknął ... odpalił, zgasiłem odpalił... zgasiłem ...
 Po kilku godzinach polazłem do auta znowu ... problem zniknął ... odpalił, zgasiłem odpalił... zgasiłem ...




 Prawdopodobnie sprzedający sprowadził auto, odłączył AKU jak przyjechałem oglądać no to wiadomo było ok z tym że jest ta plastikowa obudowa zakrywająca AKU ... tego nie sprawdziłem bo nie było podstaw. Problem rozwiązany ... kluczyk dziesiątka i wio bujamy się dalej
  Prawdopodobnie sprzedający sprowadził auto, odłączył AKU jak przyjechałem oglądać no to wiadomo było ok z tym że jest ta plastikowa obudowa zakrywająca AKU ... tego nie sprawdziłem bo nie było podstaw. Problem rozwiązany ... kluczyk dziesiątka i wio bujamy się dalej  ))) Trochę tylko wstyd !!!
))) Trochę tylko wstyd !!! 