Przygasa zaraz po zapaleniu na zimnie
: czw mar 03, 2011 07:32
Witam.
Jako, że nie znalazłem identycznego problemu, pozwoliłem sobie założyć nowy temat. Chodzi o to, że jak jest mróz, to po przestanej nocy uruchamiam silnik. Uruchamia się super, zapala po 0,5 sek kręcenia rozrusznikiem. Po zapaleniu silnik pracuje równiutko, obroty utrzymują się na poziomie 1200, nie wahają się, wszystko super. Jednak gdy dodam leciutko gazu silnik lekko się dławi - obroty na chwilkę spadają do 600-700 i ciężko jest ruszyć. Jednak gdy mocniej nacisnę na gaz - obroty na ułamek sekundy spadają, a potem rosną normalnie. I już po takim przegazowaniu wszystko jest ok - można już leciutko dodać gazu, można ruszyć bez gazu i przygasanie to po prostu znika - jeździ normalnie. Później już nie występuje, niezależnie czy auto stało kilka godzin, czy nie. Jedynie występuje na dość dużym mrozie, po przestaniu kilkunastu godzin. Niby nic to nie przeszkadza, bo jeździ się normalnie, ale wcześniej takiego objawu nie miałem, więc jestem ciekaw co może być tego problemem. Dodam, że dzieje się tak oczywiście na benzynie. Olej, płyn chłodzący wszystko w normie - niczego nie ubywa, nie przybywa, wszystko czyściutkie. Chodzi mi po głowie, że może czujnik temperatury? Poradźcie proszę - może ktoś miał podobny problemik?
Jako, że nie znalazłem identycznego problemu, pozwoliłem sobie założyć nowy temat. Chodzi o to, że jak jest mróz, to po przestanej nocy uruchamiam silnik. Uruchamia się super, zapala po 0,5 sek kręcenia rozrusznikiem. Po zapaleniu silnik pracuje równiutko, obroty utrzymują się na poziomie 1200, nie wahają się, wszystko super. Jednak gdy dodam leciutko gazu silnik lekko się dławi - obroty na chwilkę spadają do 600-700 i ciężko jest ruszyć. Jednak gdy mocniej nacisnę na gaz - obroty na ułamek sekundy spadają, a potem rosną normalnie. I już po takim przegazowaniu wszystko jest ok - można już leciutko dodać gazu, można ruszyć bez gazu i przygasanie to po prostu znika - jeździ normalnie. Później już nie występuje, niezależnie czy auto stało kilka godzin, czy nie. Jedynie występuje na dość dużym mrozie, po przestaniu kilkunastu godzin. Niby nic to nie przeszkadza, bo jeździ się normalnie, ale wcześniej takiego objawu nie miałem, więc jestem ciekaw co może być tego problemem. Dodam, że dzieje się tak oczywiście na benzynie. Olej, płyn chłodzący wszystko w normie - niczego nie ubywa, nie przybywa, wszystko czyściutkie. Chodzi mi po głowie, że może czujnik temperatury? Poradźcie proszę - może ktoś miał podobny problemik?